To z czym się borykałem przez prawie 7 lat mojego życia, medycyna określa mianem nerwicy lękowej.
Wszystko zaczęło się miesiąc po tym, jak ojciec zmarł mi na rękach. Miałem wszystkie książkowe objawy zawału. Temu wszystkiemu towarzyszył przerażający strach. Były to stany tak mocnych lęków, nad którymi nie byłem w stanie zapanować. W efekcie moje ciało dostawało drgawek. Do tego nie zabrakło poczucia duszności, walenia serca, pieczenia i kłucia w klatce, drętwienia kończyn itp. Zawsze wtedy wydawało mi się, że już umieram, że to z pewnością zawał. Wiele razy z tego powodu wylądowałem w szpitalu, z badań wynikało, że wszystko dobrze, ale ja realnie czułem się fatalnie nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Byłem wyczerpany, zmęczony, przygnębiony. Ciężko było mi pracować i funkcjonować w życiu. Spróbujcie sobie wyobrazić, że niemal codziennie myślisz i czujesz, że umierasz, dramat. Oczywiście słyszałem, by pójść do psychiatry i zacząć brać psychotropy. Bardzo tego nie chciałem, mimo, że czasami byłem tak zdesperowany i gotów to zrobić. Wykonałem już nawet telefon do poleconej mi osoby, całe szczęście była na urlopie.
Już jako wierząca osoba, wołałem dalej do Boga o pomoc. Usłyszałem w moich myślach odpowiedź, żebym ja sam wyrzucił to ze swojego życia, ponieważ dany mi został autorytet nad tym. Wtedy nie za bardzo wiedziałem jak w praktyce mam to zrobić. Po zgłębianiu Bożego Słowa dotarło do mnie kim jestem, że Jezus dał swoim dzieciom autorytet: "Oto daję wam władzę deptania po wężach i skorpionach, i po wszelkiej mocy nieprzyjaciela, a nic wam nie zaszkodzi" Ew. Łukasza 10:19. Zrozumiałem, że nie muszę prosić Boga o pomoc, On chcę dla mnie uzdrowienia i już zrobił w tej sprawie wszystko ofiarowując swojego syna Jezusa. Zacząłem więc korzystać z autorytetu jaki Jezus nam przekazał, zacząłem rozkazywać diabłu i chorobie, że ma się wynosić z mojego życia. Poczułem w końcu znaczną różnicę w moim życiu. Ataki nie ustały natychmiast, lecz stopniowo, były coraz słabsze i coraz rzadziej. Wiedziałem już jak mam się zachowywać i modlić, nie poddawałem się, aż wróg do końca się wycofał. Mój umysł jest teraz przemieniony i wolny od tych lęków. Dziękuję Bogu, że Jego wolą jest byś ty i ja był zdrowy i wolny od tego dziadostwa. Jego Słowo daje wiele obietnic, a dzieło Jezusa załatwiło sprawę, dzięki czemu stało się to dla mnie żywe, realne i uwalniające.
W moim przypadku nerwica/depresja jak nazywa to medycyna było niczym innym jak nękaniem złego. Być może jesteś chrześcijaninem, otrzymałeś Ducha Bożego i zastawiasz się jak to możliwe, by zły miał do ciebie dostęp? Wiedz, że pozostaje jeszcze dusza i ciało narażone na jego wpływ. Dużo zależy od ciebie czy poddasz się tym wpływom.
Jeśli zmagasz się z nerwicą, skontaktuj się, chcę Ci pomóc!
Przepraszamy za jokość filmu i dzwięk, wartowysłuchać do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz